niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 2

Powoli udałyśmy się razem w stronę szkoły. Szliśmy w milczeniu, zawsze tak było gdy Zoey słyszała że się kłócę z rodzicami. W ten sposób dawała mi czas na dojście do siebie.
- Jak się przebierasz na bal Halloweenowy? Ja chyba za wampira z różowymi włosami. Zostało tylko pięć dni i tyle samo do twoich urodzin! Musimy WYBRAĆ się z tej okazji na jakąś imprezę. Będziesz mogła spać u mnie, rodziców nie będzie. No chyba, że masz wieczór z Malem o czy mi nie wiadomo. - nawijała tak w kółko, a ja po czasie się wyłączyłam. 
- Zoey, między mną, a Malem nic nie ma. Tylko się kolegujemy – zapewniałam ją, chociaż sama chciała bym by było inaczej. Mal jest nowy w szkole. Jest przyszywanym bratem Lucasa, obydwoje niedawno się wprowadzili. Mal jest starszy ode mnie o rok. O dziwo od razu się polubiłam z chłopakami. Oczywiście głupia ja musiałam się zakochać, oczywiste. 
- Nie wmawiaj mi głupstw. Może jestem blondynką, ale nie na tyle głupią, żeby tego nie zauważyć. Każdą dłuższą przerwę spędzacie razem, nie raz widziałam jak chciał cię chwycić za rękę, a do tego chodzą plotki, że chce się z tobą umówić na bal! Pół szkoły już o tym wie! - jej podekscytowanie wzrastało coraz bardziej, zaczęła piszczeć ze szczęścia. Świetnie by było gdyby to była prawda, ale szczerze w to wątpiłam. On przystojny brunet, piwne oczy, sześciopak, ponad 180 wzrostu. Najprzystojniejszy chłopak ze szkoła, a tuż za nim Lucas. Miał by się zainteresować mną? Brunetką, niezdarną, wybuchową która tworzy ciągłe kłótnię. 
- Wątpię,żeby mnie zaprosił. Miał tyle okazji, ale żadnej nie wykorzystał. Ja mu się po prostu nie podobam, to proste. Tylko koleżeństwo to wszystko – westchnęłam z rozpaczą 
- Może czeka na odpowiedzią sytuację? Na twoim miejscu przebrała bym się za wampira, nie potrzebujesz makijaży. Jesteś blada jak ściana nawet Pani Morgan pytała się mnie czy wszystko dobrze z tobą bo źle wyglądasz. Uwierz mi to się dobrze nie skończy. Zacznij przynajmniej jeść to głupie śniadanie. Zaczynam się o ciebie poważnie martwić. W ogóle wzięłaś śniadanie ? - jej stanowczość zaczęła mnie przerażać. Moja Zo nigdy taka nie była, zawsze latała głową w chmurach. Ale wieść o Pani Morgan zbiła mnie z tropu. Przyszła dopiero w tym roku, ponieważ wcześniejsza nauczycielka zachorowała na coś poważnego. Młoda około 26 lat, elegancka, miła i naprawdę fajnie prowadzi lekcję. Nie pozwala robić sobie żartów ani innych głupstw. Lubi dyscyplinę, połowa chłopaków z mojej klasy się w niej podkochuje. Przez te niecałe dwa miesiące naprawdę ją bardzo polubiłam.
- Nie nie wzięłam, zapomniałam. Robiłam je, ale moja matka się odezwała i zapomniałam ich. 
- Dobrze,że moja mama zaczęła je robić również dla ciebie. Ty w ogóle jesz cokolwiek innego oprócz wmuszanych przez zemnie kanapek?
- Nie – odpowiedziałam krótko, ciesząc się, że już jesteśmy w szkole.


Lekcje mijały mi szybko, nikt mnie nie pytał, nie brał do tablicy po prostu dawali mi święty spokój. A teraz nadchodziła siódma lekcja, a ja się jej najbardziej bałam. Polski lekcja z Panią Morgan. Pytała się o mnie, a to mnie od razu zaniepokoiło. Zoey zapewniała mnie, że nic jej nie powiedziała ale, ja i tam miałam stracha. Postanowiłam siedzieć tak jak na poprzednich lekcjach, ale nagle moje myśli zaczęły przetwarzać ogromną ilość danych związanych z moją matka. Czemu mnie nie usunęła albo nie oddała do domu dziecka, skora mnie tak nienawidzi. Niby zabronił jej mój ojciec, ale wątpię żeby ona kiedykolwiek posłuchała Freda. Gdy o to go pytałam nie odpowiadał. Nie rozumiem tego. Od zawszę traktują mnie jak pośmiewisko, nie to co Monikę. Rozpuszczony bachor który nie wie gdzie jego miejsce. Za oknem zaczął wiać wiatr i podać deszcz. A co się dziwić, przecież jest Październik, a ja w koszulce na ramiączkach. I jak zawszę nie jest mi zimno gdy wszyscy się trzęsą. Ciekawe. Moje rozmyślanie przerwał pojawiający się przed moja twarzą naszyjnik z księżycem. Naszyjnik Pani Morgan którego nigdy nie ściąga. Podniosłam lekko głowę by spojrzeć na nią. Wyglądała na zmartwiona ale również zdenerwowaną.
- Eve, wołam cię już piąty raz, skup się trochę.
Kiwnęłam potulnie głową i wpatrywałam się w tablicę. Nie wiedząc co jest tam napisane, po prostu się patrzyłam. Modliłam się by lekcja jak najszybciej się skończyła. Zadzwonił dzwonek, a ja zerwałam się biegiem do drzwi. Niestety, przed postawieniem ostatniego kroku do wolności powstrzymał mnie donośny głos Pani Morgan.
- Eve zaczekaj proszę chwilę, chcę z tobą porozmawiać. - wzdycham i powoli cofam się siadając na ławkę, czułam jak strach na mnie nabiera.

___________________________________________________________________

Mam nadzieję, że tym razem nie narobiłam błędów. Starałam się wszystkie je wyeliminować. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba :D  

5 komentarzy:

  1. Oj, coś czuję, że teraz akcja się zacznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie się zaczyna robić :)) Ale nadal kilka błędów... :( (np. przez zemnie, a powinno być przeze mnie)

    reallylovediy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) W następnym postaram się takiego błędu nie popełnić :D

      Usuń
  3. To fakt, błędów jest już mniej, zdarzają się nieliczne, ale już tak bardzo nie rażą w oczy :)
    No to teraz się zacznie akcja. Bardzo mi się podoba :)
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. http://tajemnicewloczykija.blogspot.com/?m=1

    super rozdział. Zaczyna się tworzyć ciekawa historia hyhyhy :')) #Włóczykij

    OdpowiedzUsuń