Słyszę
jak dziewczyna wciąga głośno powietrze. W życiu nie będę się
kolegowała z kimś tak kłamliwym. Próbuje się wziąć, pod łaski
mentorki. Ja nie mam zamiaru.
-
Dlaczego jesteś tak negatywnie nastawiona? - zwraca się karcąco
kobieta
-
Bo nie jestem ślepa. Nie mam zamiaru udawać kogoś kim nie jestem i
przymilać się na siłę. Nie będę zabawiać się w klauna - mówię
dumnie podnosząc głowę. W moim głosie można było wyczuć całą
niechęć skierowaną do obu osób znajdujących się w
pomieszczeniu.
-
Nie musimy mówić wszystkiego co czai się w naszych myślach. Twój
niewyparzony język może narobić ci wielu kłopotów. Nie powinnaś
się zwracać takim tonem do kogoś kto może wiele dla ciebie zrobić
- jej sposób mówienia jest trochę podobny do mojego co mnie
drażni. Uśmiecha się dumnie. Skąd u mniej takie opanowanie ja się
pytam? Na jej miejscu bym się przynajmniej trochę wściekłą. A
ona co ? Wygląda na wręcz dumną.
-
Mój niewyparzony język będzie dla mnie zgubą i błogosławieństwem.
Nie będę od niej zależna tylko dlatego, że jest starsza i
silniejsza. Może nie umiem posługiwać się jeszcze magią, ale to
nie znaczy, że mam się jej słuchać. Nauczycieli będę ale nie
jej. A z zapoznaniem się ze szkoła pomoże mi Kate, tak samo jak
mnie tu przyprowadziła.
-
Nie mów że jesteś słaba skoro nie znasz jeszcze swoich
możliwości! - uniosła się co mnie zdziwiło. Ja przed chwilą
warczę prawie na nią i nic a tu. Bum! Nie powiem trochę mnie to
zdziwiło.
-
A jaką ja mogę mieć moc? Pani zna lepiej moją przeszłość, niż
ja. Nie wierzę w to co wcześniej pani mi mówiła. - mój głos
teraz stał się trochę ciszy i tak jakby smutny. Nie chciałam tego
przy tej farbowanej lali. Nie chciałam okazywać choć trochę
słabości, ale rzecz w tym że jestem słaba. Kobieta wstaje z
siedzenia i powoli podchodzi do mnie i opiera się o biurko.
-
Dziecko się zaraz popłacze - szepcze Melisa. Patrzę na nią
gniewnie. Że mi się musiała akurat taka franca trafić!
-
Meliso wyjdź - odezwała się mentorka lodowatym głosem w którym
można było wyczuć jawną groźbę. Dziewczyna wzdrygnęła się na
to, ale posłusznie wyszła. Zostałyśmy same...
-
Eve uwierz wreszcie w siebie. Masz potężną moc, ale nie możesz o
niej na razie nikomu powiedzieć. Musisz zacząć choć trochę
panować nad mocą. Tak będziesz bezpieczniejsza. Gdyby pytał cię
ktoś jaka jesteś, czy białą czy czarna to powiedz, że czarna.
Chodzi o rodzaj magi która płynie w twojej krwi.
-
A skąd pani jest taka pewna.
-
Jestem pewna. Uwierz mi, że wszystko będzie dobrze.
-
Nic nie będzie dobrze. Nie wiem czy nie byłoby lepiej gdyby nie
wiedziała że jestem czarownicą. Że mam innych prawdziwych
rodziców. Może moje życie byłoby całkiem inne gdybym oni mnie
wychowywali... może lepsze. - mówię to co mi siedzi na sercu. Od
pewnego czasu ta myśl nie daje mi spokoju. I jeszcze jedna myśl...
czy gdybym nie była w niebezpieczeństwie, czy by mnie zostawili bym
była z nimi. Zaczynam się robić jakąś memlą. Muszę przestać!
Patrzę na kobietę a na jej twarzy dostrzegam tylko okropny smutek
-
Gdyby mogli na pewno byłabyś przy nich i wiem, że twoja mama
bardzo tego chce. Twój ojciec również bardzo cię kochał i był
gotów umrzeć by cię chronić. Jego wielki skarb. Bardzo się
cieszył na wieść o tym, że się urodzisz. - mówi nie patrząc mi
w oczy tylko w przestrzeń za mną. Bardzo mnie to dziwi, że wie aż
tylko skoro niby byłam specjalnie ukryta w innym domu by mnie nie
znaleziono. W mojej głowie tli się jedna myśl ale odstawiam ją na
bok po to przecież niemożliwe - Przepraszam cię - szepcze cicho a
ja stoję jak wryta
-
Za co mnie pani przeprasza ? - pytał półgłosem nadal nic nie
rozumiejąc. Przez chwilę trwa niezręczna cisza, wzdycha ciężko i
w końcu przenosi wzrok na mnie
-
Zapomnij o tym. Wymsknęło mi się coś niepotrzebnego. Idź już na
lekcję bo się spóźnisz - spławia mnie szybko i znów siada za
biurkiem grzebiąc w papierach. Wychodzę z zamiarem wypytania Kate
co wie na jej temat
^&^
-
Bardzo mało o niej wiem. Jest bardzo tajemnicza. No tak samo jak jej
cały ród. Nie dopuszczają do siebie byle kogo tylko tych
najlepszych. No i to tyle nie licząc ze jest bardzo ostra dla
niektórych, a jak ma swoją podopieczną i złapie ją na
wykroczeniu to ja wolałabym nie być na tej osoby miejscu. - mówi
spokojnie dziewczyna gdy jemy obiad. Hym.... pyszne spaghetti
-
Jakie na przykład kary? - pytam zaciekawiona i lekko przestraszona.
Ja jestem jej podopieczną i wolałabym wiedzieć...
-
Niby standardowe, ale u niej wydają się gorsze. Np: czyszczenie
stajni i oporządzanie koni, mycie toalet, czyszczenie sali
treningowej, pomaganie w kuchni i takie tam. Ale najgorsze jest, że
mieszkasz u niej. Nauczyciele mają tu w zamku jakby swoje
mieszkania. Kuchnia, pięć sypialni, toalety. Gdy jakiś uczeń
narobi sobie kłopotów trafia do jednej z czterech przeznaczonych
dla nas sypialni. Jesteś całkowicie pod jej kontrolą. Nie możesz
nigdzie wyjść, po lekcjach siedzisz tam cały czas i się uczysz, a
nie którzy używają magi na nas wtedy... Przeszukują wszystkie
twoje myśli jak się stawiasz i nie chcesz ulec potrafią zadać ból
by cię tylko złamać. Twoja mentorka niby słynie z takich technik,
ale nikt dokładnie nie wie. Chodzą tylko plotki jej
metodach"wychowawczych" - szepcze podniecona tym wszystkim
dziewczyna choć ja nie widzę w tym nic do fascynacji. Wręcz
przeciwnie do niej, zaczynam się bać o siebie i mój niewyparzony
język. Nie chcę by ktoś wchodził mi do głowy.