środa, 18 lutego 2015

Rozdział 9

Obudziłam się, ale nie chciałam otwierać oczu. Choć pomimo, że tego nie robiłam strasznie mnie piekły. Głowa pulsuje, a ciało piekło. Co ja wczoraj robiłam? Pamiętam wszystko jak za mgłą. Sukienka, tańce, naszyjnik, pocałunek, zakład, auto, dom, wannę i ciemność. Co się działo? Otworzyłam niechętnie oczy i rozejrzałam się. Paliła się tylko niewielka lampka przy łóżku, która dawała niewiele światła. Wszystkie meble były wykonanie z ciemnego drewna ze złotymi zdobieniami. Wyglądały na bardzo stare. Ja natomiast leżałam na ogromnym łóżku przykryta granatową pościelą. Powoli chcę wstać i dostrzegam, że mam na sobie tylko męską koszulkę! Bez stanika! Jedynie majtki są moje. Wstałam niepewne i od razu runęłam na ziemię. Czemu wszystko mnie boli? Muszę do toalety... Podpieram się o szafkę, czekając aż moje nogi się ustabilizują. Powolnym krokiem udaję się do drzwi. Gdy je otwieram, słyszę jakieś głosy. Podpieram się o ścianę i zmierzałam w stronę schodów. Głosy były coraz głośniejsze, więc usiadłam na schodach i zaczęłam słuchać. Wiem, że to nie w porządku, ale co mi tam może się czegoś dowiem.
- I co zamierzasz teraz zrobić? - pyta męski głos
- Nie mam pojęcia. Myślałam, że przyjmie to normalnie, ale sam widziałeś mało nie umarła. Boże, co ja mam zrobić? - odpowiada bardzo znajomy głos kobiety, ale przez ból głowy nie mogę skojarzyć kto to jest.
- Powiedz jej prawdę.
- Prawdę? Jak ty sobie to wyobrażasz? Jako ona to przyjmie?
- A skąd mam wiedzieć? Mogłaś nie wracać.
- Przez tyle lat była bezpieczna pod rękami tej jędzy, a teraz wybrał ją ogień i wszyscy się o niej dowiedzą. Czemu musiał wybrać ją?
- Powinnaś się cieszyć. Ty jesteś obdarzona wszystkimi pięcioma żywiołami. Jesteś ich strażniczką. Pamiętaj, że tylko jedna osoba może być strażnikiem żywiołu, a ty nią jesteś, bo one cie wybrały. Jesteś najpotężniejsza. Jesteś Blackhell i ona także.
- A c,o jeżeli czwórka strażników się o niej dowie i będą chcieli ją zabić? - pyta spiętym głosem.
- O ile wiem reszta uprawia białą magię, a wy macie czarną we krwi tak samo jak my.
- Ale jak jej to wszystko wyjaśnić? Jak powiedzieć jej, że wychowywała się w przybranej rodzinie? - pyta zrezygnowana, a ja zamarłam. Czy to jest o mnie? Ale jak to możliwe? Przecież to wygląda jak jakiś urywek snu czy filmu. Przecież oni gadają o magi! Ale czemu to tak mnie wkręciło, ja się pytam? Czemu po części w to wierzę?
- Nie możesz jej długo ukrywać. Jej ani prawdy przed nią. Kiedy się obudzi, wszystko jej powiedz.
- Ja się z tym zgadzam. Ona z niewiedzy cierpi. Nie chcę, by cierpiała z takiego głupiego powodu. Albo ty jej to powiesz albo ja. - Mal! To był głos Mala! Ale o co mu chodzi?! Co on tam robi? To musi być jakiś nienormalny sen, a na dyskotece coś mi dorzucili. Na pewno tak musi być.
- Ty i tak dzieciaku za dużo jej powiedziałeś.
Idę jak najciszej do pokoju, w którym byłam. Mam nadzieję, że jak wstanę to będę w swoim łóżku. Jestem już na górze, ale nie wiem, które to są drzwi. Jest ich tak dużo. Idę w głąb i dostrzegam jedne uchylone, a w nich lekkie światło. Podchodzę i to jest ten pokój. Zamykam jak najciszej drzwi i idę do łóżka. Od razu zasypiam.

_____________________________________
Przepraszam za opóźnienie i kiepski rozdział


poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 8

I dałam się zaciągnąć. Nie żałuję tego. MUZYKA jest świetna! Zabawa również! Zoey nie daje mi chwili wytchnienia, choć chłopacy siedzą i odpoczywają. Kręci mną we wszystkie strony, a ja śmieje się jak głupia. Czemu? Może na serio coś brałam tylko o tym nie wiem. - Zo daj odpocząć, ja ledwo dyszę. - pociągam ją do siebie starając się przekrzyczeć muzykę. 
- Nie bądź cienias. - śmieje się ze mnie. 
- Odpadam, jestem cieniasem. Nie mogę dorównać tobie. Jedynie na co mnie jeszcze stać to wolny taniec. Idź do Lucasa na pewno już odpoczął, możesz go męczyć. - odparłam, śmiejąc się, że wrobiłam biednego chłopaka. Przy Zo nikt nie wytrzyma długo. 
- Lucas oddaję ci twoją zgubę mam już jej dość. - powiedziałam, spychając go z miejsca i siadając koło Mala. 
- Ej nie ma tak małpo. To nie fair, tańcz jeszcze nogi mi odpadają. - biedak się żali 
- Och wybacz, ty nie masz szpilek. - podniosłam nogę do góry, pokazując mu je - Sam się na to pisałeś przy Zo nie ma równych. - zaśmiałam się, układając wygodnie na krześle. 
- Padnięta? - szepcze chłopak, podając mi butelkę wody. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Dzięki. - wzięłam butelkę i zaczęłam pić. Wypiłam połowę. Po chwili położyłam głowę na ramieniu Mala, który przygarnął mnie ramionami.
- Tylko mi tu nie zaśnij. - szepcze mi do ucha.
- Nie mogę obiecać....
Nie wiem ile czasu mięło,ale gdy się ocknęłam w sali było mniej osób, nieznacznie, ale mniej. Jak ja mogłam przysnąć w takim hałasie? Nie mam pojęcia, ale akurat zaczęła się wolna piosenka.
- Idziemy zatańczyć - szepcze chłopak ustami łaskoczą mnie w ucho.
- Mym....
Powoli się podnoszę, a on za mną. Chwycił moją rękę i zaprowadził na środek sali. Chwycił mnie delikatnie w tali i zaczął kołysać. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a twarz przyłożyłam do klatki piersiowej. Matko, jak on cudowne pachnie... Zamknęłam oczy, rozkoszując się jego dotykiem, zapachem, całym nim.... O matko! Czy ja się w nim zakochałam?! Ważniejsze pytanie czy on się we mnie zakochał! Teraz zdałam sobie sprawę z tej całej sytuacji. Jego troskliwość do mnie, pocałunek na korytarzu, przytulanie.... Obrazy przelatywały mi przed oczami i za każdym razem widziałam jego oczy. Nie chcę się zakochać. Raz już się zakochałam i nie wyszło mi to na dobrze. On stał się potem nachalny. Dotykał mnie wtedy, gdy tego nie chciałam zmuszał mnie do całowania. Traktował jak swoją własność. Nie chcę tego już nigdy powtarzać. Ale Mal taki nie jest. Mam nadzieję, że się taki nie stanie.
- Hej, co się dzieje?
- Nic.
- Jak to nic? Cała zesztywniałaś. - podnosi mój podbródek, a ja odwracam wzrok.
- Po prosty coś sobie przypomniałam. Proszę nie wracajmy do tego - wtuliłam się w niego 
- Odbijane! - krzyknął ktoś za moimi plecami. 
Odwróciłam się, a tam stał Michael z klasy Mala! Patrzy na chłopaka, a ten podnosi ręce w geście poddania i odstępuje krok ode mnie. Tchórz! Na szczęść zaczął się nowy kawałek znacznie szybszy. Chłopak przysunął się do mnie i zaczął tańczyć, a ja stałam jak słup. Odwierciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku drzwi. Ale ten idiota chwycił mnie za rękę i przyciągną do siebie. Chwycił moje biodra powodując, że musiałam być jeszcze bliżej niego. 
- Nie rób mi tego to tylko zakład. Mam z tobą zatańczyć i cię pocałować, nic więcej. - zaśmiał się szyderczo 
- I nic więcej. Jeżeli zaraz nie zdejmiesz tej ręki i nie pójdziesz do swoich koleżków to tobie stanie się coś więcej i to nie będzie przyjemne. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby 
- Kociak pokazuje pazurki.. Lubię takie - znów się zaśmiał. Nie myślałam po prostu wzięłam zamach a moja pięść trafiła w jego policzek. 
Odwróciłam się, nie patrząc w jakim jest stanie i szybko wyszłam na zewnątrz. Słyszałam jak Mal za mną biegnie i mnie woła, ale nie zwracałam uwagi. Zaczęłam biec sama i nie wiem czemu chciało mi się płakać. Fala smutku jaka na mnie spadła była nie do wytrzymania. Nogi się pode mną ugięły, w głowie zaczęło mi się kręcić, a skóra parzyła mnie niczym żywy ogień. Co się ze mną dzieje?! Krzyczę z bólu mocno trzymając się za brzuch.
- Boże, Eve co ci jest. Czemu uciekłaś. - chłopak znalazł się przy mnie w mgnieniu oka
- Odejdź! Dla ciebie też jestem tylko zabawką do zakładu?!
- Co?! Nie. Ev ja nic nie wiedziałem, proszę wybacz na prawdę nic nie wiedziałem - nie odpowiedziałam tylko krzyknęłam z bólu całkiem runęłam na ziemię. - Nie, nie teraz proszę nie teraz! - krzyczy biorąc mnie na ręce i biegnie do samochodu. 
- Zostaw mnie - szepczę w jego ramię 
- Nie - powiedział, wsadzając mnie do samochodu. Ruszył z piskiem opon. Wydawało mi się jakbym paliła mu siedzenia, a w mojej głowie co chwile wybuchała bomba. 
Łzy leciały mi po twarzy ciurkiem, nie mogłam się powstrzymać od krzyków. Boże, to tak strasznie boli! Nie wiem kiedy zatrzymaliśmy się pod dużym, pięknym domem, ale nim się obejrzałam już byłam w środku w ramionach Mala.
- Mamo! Mamo!
- Co się dzieje? - za rogu wychodzi młoda, szczupła kobieta z uśmiechem na twarzy. Gdy mnie zobaczyła uśmiech od razu zszedł jej z ust i podbiegła do wijącej się mnie
- Mal zanieś ją szybko do łazienki i połóż w wannie! Odkręć zimną wodę, trzeba ją jak najszybciej schłodzić, bo może tego nie przeżyć! Ben! Przynieś do łazienki cały lód, a ja dzwonię do Grace! Sama sobie nie poradzę! - słyszałam jak jeszcze coś krzyczy, ale mój mózg nie mógł tego zrozumieć. Słyszałam tylko pulsującą w moich żyłach krew i szybkie bicie serca. Leżałam w wannie, a na mnie leciała niby lodowata woda, ale tego nie odczuwałam. Jedynie co odczuwałam to paląca skóra. 
Mama Mala wróciła chwyciła mnie za rękę i zaczęła szeptać niezrozumiałe mi słowa. Jakiś mężczyzna (pewnie jego tata) zaczął wsypywać lód do wody. Obraz zaczął rozmazywać się mi przed oczami. Ostatnie co zobaczyłam to panią Morgan wpadającą z przerażeniem do łazienki i myśli. Czy ona ma na imię Grace? Czym ja jestem? I zapadła ciemność....
                                                      ^^*^^
Hejka. Jak zwykle nie na termin :D
Nerdzie dołączysz do bloga?
 
http://excellent-city.blogspot.com/
Tamte są mocno rozwinięte a w tym jestem od początku. Jak coś pisz na hw :*