poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 15

Stoję przed drzwiami mojego nowego pokoju, w którym będę mieszkać jeszcze 4 lata jak się dowiedziałam rano. Za mną stoi jakiś strażnik, który miał mnie tu odprowadzić. Pukam lekko i słyszę „proszę”. Gdy wchodzę do pokoju, widzę blond loki szukające czegoś w jednej z szaf. Ciuchy latały we wszystkie strony. Pokój był nawet duży miał wszystko po dwa: dwa okna pośrodku, szafy, biurka, łóżka, komody. Ściany pokoju były pomalowane na łososiowy kolor. Tyle mojego szczęścia, że nie jakiś intensywny róż. Szczerze mówiąc był nawet ładny. Po środku leżał okrągły dywanik o tym samym kolorze. Gdy dziewczyna wreszcie wyłoniła się, mogłam dostrzec jej prawie dziecięcą urodę i szeroki uśmiech.
- Boże, ty jesteś moją nową współlokatorką tak? Jejku jak się cieszę, że nie będę już sama. – skacze wokół mnie i zaczyna przytulać. Teraz naprawdę wyglądała jak dziecko, bardzo szczęśliwe dziecko. - Proszę nie okaż się tylko wredną suką.
- Yy... postaram się. – mówię zakłopotana jej śmiałym wyznaniem.
- Och, dobrze. Za chwilę śniadanie. Gdzie są twoje rzeczy? Masz już plan lekcji ? Może będziemy na kilku lekcjach razem. Byłoby świetnie! - ile w tej dziewczynie entuzjazmu i energii. Aż zaczyna mi się udzielać.
- Moje rzeczy przyniosą później. A plan kiedy dostanę?
- A pewnie ktoś ci je przyniesie podczas śniadania. Kto jest twoim mentorem? Moim jest Brian Lockom uczy szermierki. - co? Nic nie rozumiem? Nikt mi jeszcze o tym nie mówił.
- Chwilkę bo nie łapię. Mentor? Lekcje szermierki? Naprawdę nie rozumiem. – czuję jakby była najgłupszym dzieckiem na świecie, któremu trzeba wszystko tłumaczyć.
- Jejku, ty naprawdę mało wiesz o naszej szkole. – zaśmiała się – Mentor to osoba, która jest jakby naszym opiekunem. Kroś podobny do rodzica, ale nie całkiem. Nauczyciel wybiera sobie osoby, którymi będzie się opiekował. Niektórzy nie mają nawet jednego, a inni dużo. A jeżeli chodzi o lekcje szermierki to tak mamy je. Dokładnie to mamy wybór, lekcje szermierki lub zajęcia konne. Ale na te drugie ciężko się dostać, bo profesor Lora jest bardzo wymagająca i surowa, jeżeli chodzi o dopuszczenie nas do koni. Niewielu się dostaje. Ja niestety byłam w tym większym gronie i podpadłam. - powiedziała trochę smutniej – Dobra, a teraz proszę cię pomóż mi znaleźć niebieski sweterek.
Przeszukałyśmy połowę jej szafy i nareszcie natrafiłyśmy na niego. Jejku, ile ta dziewczyna ma ciuchów. Na śniadanie miałam wybór płatki, budyń i jakieś kanapki. Wybrałam budyń czekoladowy. W czasie, gdy jadłam dostałam plan. Miałam „ BIO”?
- Kate? Co to jest „BIO”? - pytam burzę loków.
- A to jest Bezpieczeństwo i ochrona. Nie wiem z kim będziesz miała lekcję, ale będą ci tam mówili czego nie powinnaś robić i co cię osłabia. Nudy.. - zrobiła skwaszoną minę.
- To chyba bez stresu lekcja.
- Ta.. Pokaż kto jest twoim mentorem – i kartki już nie było. Przez chwilę jakby szukała czegoś. Nagle z jej twarzy zszedł uśmiech z ust.
- Ej, co jest? - pytam próbując dojrzeć co zobaczyła.
- Nic tylko masz niezłą mentorkę. Ma tylko jedną podopieczną. Bardzo zdolną swoją drogą. Bardzo rzadko kogoś bierze. – mówi takim dziwnym tonem. Takim nierozpoznawalnym?
- Kto to? – pytam ciekawa.
- Profesor Morgan. – mówi.
- A jakże inaczej... – mruczę pod nosem.
- O, a tak swoją drogą mam nadzieję, że nie masz uczulenia na kot,y bo mam pewnego rudzielca. – uśmiecha się szeroko na wspomnienie kota.
- Spokojnie nie mam. Nawet lubię koty. – przyznaję szczerząc się jak głupia.
Kiedyś po kryjomu przemyciłam jednego czarnucha. W gruncie rzeczy został odkryty i oddany do SCHRONISKA.
- To dobrze, bo to naprawdę miła, ruda kulka.
- Fajnie, będę miała kogo trzymać na kolanach.

- Świetnie! Dobra, chodź, bo masz lekcje na końcu szkoły, a sama na pewno nie trafisz. – zaśmiała się.
                                                                                         *&*
Stwierdzam, nie potrafię pisać dłuższych rozdziałów XD Postaram się w tym tygodniu dodać jeszcze jeden. A w związku z dodatkiem obserwatorzy. Szablon może ładny ale przez niego nie mogę dodać go. Jeżeli ktoś chciałby dodać bloga i być na bieżąco a nie wie jak to proszę. Krótka instrukcja  

Skupiaj link bloga ---> Wejdź na stronę blogera ---> Z lewej strony jest napis "Dodaj" ---> Wklejasz link ---> Klikasz "Obserwuj i jest :D  A tak wgl jak wam poszły egzaminy? Ja wolę nie sprawdzać 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 14

Leżę kręcąc, się we wszystkie strony. Nie, żeby łóżko było nie wygodne, ale jakoś jest mi tak dziwnie tu. Nowe miejsce, szkoła, życie. A co jeśli nie jestem czarownicą, albo jesteś jakaś słaba i będę wyśmiana za swoją odmienność jak kiedyś? Dopiero teraz zaczęłam, się nad tym zastanawiać i się bać. Wątpię, że jestem jakaś wyjątkowa. Nadal wątpię, że jestem czarownicą, a co dopiero mówić o jakiejś wyjątkowości. Niby jestem "strażniczką ognia ". Bogowie ratujcie. Może jednak jestem w jakimś reality show i coś mi dorzucili? Ta myśl cały czas kręci mi się po głowie, ale wszystko wygląda tak realnie... Wkurzam się i wstaję zakładając buty. Przecież wszyscy śpią, więc nikt mnie nie będzie widział. Idę na tyły szkoły do ogrodu. Na samym wejściu widzę mały plac wokół drzew, a na środku fontanna otoczona ławkami. Kwiaciaste krzewy, które kwitną nocą a także to co w dzień teraz są zawinięte w paczki. Przyjrzałam się fontannie i stwierdzam, że jest piękna. Wijące się drzewo we wszystkie strony, a u jego podnóży panna z małą sarną. Po twarzy kobiety ciekną bardzo widoczne łzy. Cała konstrukcja jest wykuta z szarego kamienia. Ktoś musiał nieźle się nad nią napracować. Siadam pod dużą wierzbą tak by nikt mnie nie widział. Bawię się zalążkami. Najbardziej zastanawia mnie w tym ogrodzie to, że jest już prawie zima a tu tak zielono i przyjemnie. Zamykam oczy i wsłuchuję się w szum wody. Nawet sobie nie wyobrażałam, że może to być takie przyjemne. Moją ciszę przerywa stukot kopyt i parsknięcia. Zaciekawiona idę w tym kierunku, który niestety prowadzi przez krzaki. Aj nie wiem w jakim stanie będzie moja piżama. Przeszłam kawałek i wylądowałam za jakimś dużym budynkiem a koło niej była średniego rozmiaru zagroda. W niej wierzgał kremowy koń! Tu są konie a ja nie wiedziałam ! Podchodzę no niego powoli z wyciągniętą ręką.
- Hej maleństwo - mówię powoli podchodząc bliżej. Co on robi sam na wybiegu nocą? Zaczynam nucić kołysankę.
Ja chcę spać, chcę zobaczyć białe myszki
Ja chcę spać, może miłość mi się przyśni
Ja chcę spać, w moim małym pokoiku
Ja chcę spać, bez hałasu i bez krzyku
Stój, kto idzie? To mój mały miś pluszowy
Stój, kto idzie? Kolorowy sen baśniowy
Stój, kto idzie? Jakaś gwiazdka z nieba spadła
Stój, kto idzie? Dobra wróżka sen odgadła
Głaszczę go po pyszczku nadal nucąc. Chyba lubi jak mu się nuci, bo opuścił uszy i daje mi się spokojnie głaskać. Siadam na górnej belce ogrodzenia i nadal głaszczę go. Mam zamiar już zejść i być z nim w zagrodzie, ale jakieś silne dłonie pociągnęły mnie w przeciwnym kierunku. Z moich ust wydał się pisk paniki a koń zaczął szaleć. Gdy jestem już na ziemi odskakuję szybko do tyłu od napastnika. Mężczyzna około czterdziestki dobrze zbudowany mierzy mnie srogim spojrzeniem.
- Czy źle się wyraziłem na apelu? Ten koń jest dziki, nie jest jakąś przytulanką do przytulania, To jest dzikie sworznie, które mogłoby cię w każdej chwili zabić - mówi srogim tonem, a koń nadal szaleje. W życiu bym nie powiedziała, że jest dziki. Był prędzej potulny niestety bałam się powiedzieć tych słów na głos. I w ogóle skąd miałam wiedzieć skoro dopiero przyjechałam.
- Mistrzu ona chyba jest nowa - powiedział jakiś chłopak który wyłonił się za jego pleców. Dobra może nie chłopak tylko mężczyzna. Wyskoki umięśniony o brzozowych włosach i lekkim zaroście. Jak ja dziękuję, że tu jest oświetlenie. Muszę przyznać, że jest całkiem ładny, ale jak dla mnie za stary.

- Odprowadzę ją do internatu - powiedział chwytając mnie za łokieć i prowadząc. Wyrwałam mu się patrząc wrogo. Nie jestem jakąś jego marionetką by mnie prowadził. Trochę się zdziwił, że śpię w pokoju dla gości, ale po chwili odpuścił i poszedł a ja mogłam rzucić się na łóżko i teraz spokojnie spać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka jak tam? Ta piosenka  jest jedną z moich ulubionych. Oto ona. Pozdrawiam i życzę powodzenia w egzaminach. Niestety też je piszę więc nie wiem czy rozdział pojawi się na czas bo teraz nie za bardzo mi wyszło ale się postaram :D Życzcie mi powodzenie ! :* 

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 13

Jadę już prawie 25 godzin z przerwami. W zamkniętym aucie z znienawidzona kobietą. Choć i tak, są to za łagodne słowa. Uczucie jakie darze do niej, są o wiele gorsze od nienawiści. Takiej osobie nie życzyłabym śmierci, a jej owszem. Tyle lat traktowała mnie jak popychadło i wreszcie się od niej uwolnię! Boję się tego, co tam zastanę. Za bardzo nic nie wiem o tej szkole. Jedynie małe wzmianki od mamy Mala. Nie było tego zbyt dużo. Tyle godzin ile jadę nie spałam. Po moich koszmarach nie czułam, się tak paskudnie jak teraz. Gdy wyszłam, ze szpitala praktycznie od razy zaczęłam się pakować. Zoey nie najlepiej zniosła tą nowinę. Pół wieczora płakała, a ja razem z nią. Musze zostawić najlepszą przyjaciółkę, bo moje życie się nieźle skomplikowało. Oczywiście ona nie wie kim jestem, i nie wie do jakiej szkoły jadę. Brak tych informacji to lepiej dla niej. Ułoży sobie jakoś życie.
Jedziemy wzdłuż trzy metrowego muru z kamienia. Czuję, że jest to już blisko. Po prostu czuję, moja senność poszła w niebyt, a ja sama mam ochotę wyskoczyć z auta i biec tak szybko jakbym mogła go wyprzedzić. Dziwne..
Po pięciu minutach auto wjechało przez dużą żelazną bramę, która nawet o północy robiła wrażenie. Tak dobrze, się spostrzegliście o północy. Dopiero teraz dojechałam. Cały teren jest oświetlony i gdzieniegdzie widać poruszające się sylwetki. Na sam ich widok ciarki mnie przeszły. Myślałam, że to będzie zwykła szkoła tylko, że z internatem ale to jest zamek! Samochód staną przed dużymi drewnianymi drzwiami. W nich stała drobna kobieta a koło niej dwaj dobrze zbudowani mężczyźni. Już mi tak prędko tam nie było. Szczerze trochę się przestraszyłam tych facetów. Biorę głęboki oddech i wychodzę, Kobieta z uśmiechem podchodzi do mnie i do "matki" . Muszę przyznać, że jest bardzo ładna. Gęste ponad łopatki blond włosy, szare prawie srebrne oczy i jasna nieskazitelna cera.
- Jestem *Cecile Whitehall dyrektorka tej szkoły, a ty na pewno jesteś Eve - uśmiecha się do mnie milo, a ja tylko skinęłam głową na co osoba koło mnie głośno prychnęła
- Oczywiście że to Eve - powiedziała z pogardą na co Pani Whitehall popatrzała jej prosto w oczy.
- Rozmawiam z Pani córką nie Panią. - odezwała się jadowicie. Jej wzrok powędrował na mnie i zapytała, już normalnie - Twoje rzeczy są w samochodzie?
Kolejne skinienie głową i już chcę iść po nie ale chwyciła mnie lekko za ramię. W tym samym czasie jeden z mężczyzn podszedł do bagażnika i zaczął wyjmować moje walizki. Dziwne jest uczucie jak ktoś robi coś z twoimi rzeczami.
- Wszystkie formalności mamy już za sobą, więc Pani córka od teraz jest pod pieczą szkoły, - powiedziała spokojnie, a ona po prostu skinęła głowa i poszła do auta. Nic, żadnego powodzenia, pa, albo chociaż głupiego uśmiechu. Kompletnie nic zero uczuć zero udawania. A czego ja się spodziewałam? Idę wielkim korytarzem , na ścianach wiszą lampy i co chwilę, są jakieś portrety i pejzaże. Dużo ozdób z ciemnego drewna np.: spirale, wyrzeźbione kwiaty i drzewa. Podłoga wyłożona czarnymi kafelkami z drobinkami białych kamieni. Za nami szli dwaj mężczyźni niosący moje torby.
Idziemy koło okien, które wychodzą na tyły ogrodu i jest tam ogród. Przed oczami znów przeleciała mi jakaś ciemna sylwetka. Zatrzymuję, się gwałtownie wlepiając wzrok w okno. Czy ja mam jakieś zwidy?
- Spokojnie, to tylko strażnicy - mówi Pani dyrektor, a ja wlepiam w nią pytające spojrzenie.
- By nikt nie wszedł na teren szkoły, ani nie wyszedł. Po szkole też chodzą - tłumaczy spokojnie - Dziś będziesz spała w pokoju gościnnym ze względu na twój późny przyjazd. Gdybyś teraz, się tam przeniosła wywołałabyś wielkie zainteresowanie i pobudziłabyś je.
Kiwam głową na co ona wzdycha.
- Odezwiesz się? Ja naprawdę nie gryzę - mówi zmęczonym tonem i dopiero do mnie dociera, że ona też nie mogła spać ze względu na mojego przyjazdu. Zrobiło mi się strasznie głupio z tego powodu.
-Y.. Ja.... Przepraszam - wyjąkałam zakłopotana.
- Nie przepraszaj. Tu nie masz się czego bać - powiedziała zatrzymując się przy jednych drzwiach. - Tu dziś będziesz spała. Dziś rano, albo przyjdę do ciebie ja, albo kogoś wyśle. Dobranoc.
- Dobranoc - powiedziałam wchodząc do pokoju. Moje marzenie to jedynie jak najszybciej pójść spać.
*Cecile - czyta się Sesil
                                                                      &*&
Życzę wam udanych świąt. Pysznego jajka, baranka i co tam jeszcze najważniejsze.

Trochę mnie niepokoi liczba spadających komentarzy. Komentarze jak coś można dodawać też z anonima :D