piątek, 12 sierpnia 2016

Rozdział 23

Powoli otwieram opuchnięte oczy. Co za dziadostwo było na tej szmacie! Skóra mnie piecze! Z głośnym jękiem podciągam się rękami. Siadam, a następnie przecieram oczy by dojrzeć coś w półcieniu. I co widzę? Średniego rozmiaru pomieszczenie i osoby skulone pod ścianami. W środku nie było żadnych okien z czym równa się okropna duchota i przeraźliwy smród. Muszę płytko oddychać bo inaczej na miejscu puściłabym pawia. Odwracam się i co widzę ? Kate i chłopaków wpatrzonych we mnie. Dopiero teraz zorientowałam się że leżałam na czyjejś bluzie. Wstaję i nie stawiam nawet dwóch kroków, a lecę z powrotem. Nogi mam jak z waty, ale Katy przyciąga mnie do siebie i zamyka w stalowym uścisku.
- Baliśmy się że masz jakiś poważny uraz. Nawet tknąć się ciebie nie odważyliśmy - szepcze chyba tylko po to by nikt nie słyszał.
-Wszystko ok. Gdzie my jesteśmy ? - pytam zdezorientowana, a mój głos brzmi wyjątkowo dziwnie. Kaszlę by móc jakoś mówić.
-Nie mam pojęcia. To co nam wstrzyknęli na razie uniemożliwia nam czarować. Wiesz co jest w tym najlepsze ? Że porwali nas ludzie! Myślałem, że wilkołaki, a tu taka nowina. Oni nie wiedzą o naszym istnieniu. Prawdopodobnie wy jesteście tu w roli dziwek a my na organy! - Max ostatnie zdanie wykrzyczał na cały pokój na co kilka dziewczyn zaszlochało i schowało się bardziej w kąt.
-Do cholery zamknij się i nie strasz ich tu bardziej. Przecież wydostaniemy się stąd, a przy okazji ich - syczy na niego Kate. Nie wsłuchuję się w ich kłótnię lecz wpatruję się w dłoń gdzie powinnam czuć mrowienie. A nie czuję, ale mam wrażenie że jest tu coś znajomego. Coś lub ktoś. Wstaję na chwiejnych nogach i małymi kroczkami kieruję się w stronę większego zbiorowiska ludzi. Zack po chwili pojawia się koło mnie i obejmuje w tali tak bym nie upadła.
- Co ty robisz - pyta swoim normalnym, przyjemnym dla ucha tonem. Wzdycham w niewiadomej uldze lecz ignoruję jego pytanie.
- Wiesz ile oni tu siedzą ? - pytam na co wzrusza ramionami.
- Niektórzy jeden dzień inni tydzień, dwa, a nawet miesiąc - wzdrygam się na ostatnią wzmiankę. Tyle czasu w tym okropnym miejscu? Co oni im robili? Jak często karmili ? Gdzie się załatwiali?
- Czuję coś znajomego. Coś albo kogoś - wyznaję mu kierując się w gromadę osób. Widzę tam niebieskie, przetłuszczone i z rdzawymi odrostami włosy. Niby nie kojarzę nikogo o takim kolorze włosów ale ciągnie mnie do niej. Jedynie te odrosty wydają się znajome ale nie kojarzę.
- Przecież nie mamy mocy. No przynajmniej nasza trójka.
- Też nie czuję jej ale coś mnie ciągnie do tamtej dziewczyny. - tłumaczę i jeszcze kilka kroków i klękam koło niej. Nadal się nie odwraca więc dotykam jej ramienia na co podskakuje przestraszona. Gdy widzę jej twarz zasłaniam usta dłonią by nie krzyknąć. Wrak człowieka po prostu. W uszach tunele wyglądają teraz okropnie choć kiedyś na pewno dodawały jej uroku. Policzki zapadnięte tak bardzo, że chciało mi się płakać. Pod oczami olbrzymie sińce, warga przeciętna, a do tego olbrzymi krwiak na lewym policzku. Łzy samoistnie poleciały mi z oczu, a z gardła wydarł się szloch.Twarz tak nie przypominająca osobę którą znałam i kochałam zanim trafiłam do tej szkoły. A jednocześnie tak znajoma. Czuję jak Zack chce mnie podnieść ale nie daję mu się.
- Eve co się stało. Znasz tę dziewczynę ? - tak ! Oczywiście, że znam! Chciałam wykrzyczeć mu w twarz lecz z mego gardła wydarł się jeszcze gorszy szloch. Podnoszę rękę i delikatnie dotykam jej policzka na co odskakuje jakby ktoś ją spoliczkował.
- Zoey...To ja Eve. Twoja przyjaciółka, pamiętasz mnie ? Hej... kochana - staram się mówić spokojnie do niej lecz głos mi się trzęsie.
-Ty nie możesz być Eve. Eve wyjechała. Eve jest zamknięta w szkole. Nie możesz nią być - powtarzała w kółko, a jej głos był przytłumiony i tak jakby pijany.
- Zoey, spójrz na mnie. Słyszysz mnie? Spójrz na mnie to ja Eve. - cierpliwie czekam aż spojrzy na mnie. Gdy wreszcie odważyła się podnieść wzrok. Jej oczy rozszerzają się do niewyobrażalnych rozmiarów i zaczynają się szklić. Skoczyła w moją stronę i w pierwszym odruchu chciałam uciekać, lecz ta się we mnie wtuliła. Pod nagłym ruchem lecę do tyłu razem z dziewczyną. Choć leżeliśmy na ziemi ta nie miała zamiaru mnie puścić. Głaskałam ją uspokajająco po plecach i powoli zaczęłam się podnosić.
- Chodź usiądziemy tam dalej. - szepczę cicho do niej na co ta kiwa głową. Powoli prowadzę ją do naszej grupy i siadam pod ścianą. Kate patrzy na mnie za podniesionych brwi. Mówię bezgłośnie do niej "Zoey" a na jej twarzy maluje się zaskoczenie. Nie raz opowiadałam jej o przyjaciółce. Jej nie powinno tu być. Tulę dziewczynę w swój bok i nadal głaszczę.
- Zoey jak długo tu jesteś - pytam ostrożnie bojąc się w jakiś sposób ją przestraszyć. Ta podnosi głowę i pokazuje mi dziesięć palców. Po chwili namyślenia pokazuje następne pięć.
- Piętnaście dni ? - pytam zduszonym głosem na co ta kiwa głową - Jak się to stało ?
- Trochę po twoim wyjeździe tata dostał propozycję pracy w innym województwie. Przeprowadziliśmy się więc tam. Poszłam na imprezę i dalej nic nie pamiętam - szlocha na co znów ją przytulam.
- A co z tobą i Lucasem ?
- Zerwaliśmy tydzień po twoim wyjeździe - mówi a we mnie się gotuje. Nie raz rozmawiałam z Malem i nic mi o tym nie powiedział. Zawsze mówił, że im się układa i są szczęśliwi. Nic o przeprowadzce. Nic. Gdybym mogła jeszcze do niej zadzwonić, a nie mogłam. Odkąd trafiłam do szkoły dzwonić mogłam jedynie do Mala. Nie mogę uwierzyć, że tak mnie kłamał. Po krótkim czasie Zoey zasnęła. Max okrył ją swoją kurtką gdy ja chodziłam od ściany do ściany. Gotowało się we mnie ! Jak mógł mnie tak perfidnie kłamać ! Kate wstała i powoli do mnie podeszła.
- Eve nie chcę cię martwić ale ona ma ślady po wampirzych kłach. - mówi na tyle cicho byśmy tylko my słyszały.
- Co ? Jakim cudem - mało nie piszczę.
- Nie mam pojęcia ale to przez to tak wygląda. Ktoś żywi się nią regularnie i to ją wyniszcza - szepnęła z bólem.
- Jak regularnie ? - pytam zimnym głosem.
- Raz może dwa razy dziennie - mówi spoglądając na dziewczynę.

- W takim razie możemy się go tu niebawem spodziewać - mruknęłam.
                                                           ~~*~~
                                     Ok poprawione bo wattpad uciął mi początek
Wyszło dłuższe niż zawsze co jest nie małym wyczynem dla mnie. Ech.... wchodzi tu tyle osób, a prawie nikt nie komentuje. Zostawcie po sobie znak nawet z anonima. Zapraszam również na wattpada.
  
https://www.wattpad.com/story/31442262-gdzie-%C5%9Bwiat%C5%82o-nie-zawsze-oznacza-dobro