poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 6

No to się zaczyna.... Przyszła moja wychowawczyni kazała mi się przebrać powiedziała że zaraz mam się udać do jej gabinetu. Wiedziałam co mnie czeka i się tego obawiałam. Miałam tak świetny humor po spotkaniu z Malem na przerwie. I co teraz ma mi to wszystko popsuć matka? Oby się myliła i nie było jej tam.  Zoey była wściekła, że jej o tym nie powiedziałam. A czy miałam się chwalić ? Tym, że oblewam naukę ? Idę powolnym krokiem prze korytarz aż dotarłam do odpowiednich drzwi. Już mam sięgać po klamkę ale waham się. Może mam szansę jeszcze uciec? Nie wiem czego się tak boję ale nie chcę tam wchodzić. Powolnym krokiem cofam się do tyłu wpatrując się w drzwi. Czyjaś dłoń dotknęła mnie w ramię. Pisnęłam i szybko obróciłam się w tym kierunku. Pani Morgan uśmiecha się do mnie szeroko. Skąd ona się tu wzięła przecież korytarz jest pusty bo są lekcje. Trudno byłoby je nie usłyszeć w tych obcasach. Musiałam nieźle się zamyślać skoro jej nie słyszałam. Przełknęłam ciężko ślinę i zdałam sobie sprawę, że ona się ze mnie śmieje. Tja tja bardzo śmieszne. Wchodzę do gabinetu i siadam koło matki która od razu się poderwała na równe nogi gdy zobaczyła wchodzącą nauczycielkę.
- Nie życzę sobie by ta osoba była przy tej rozmowie - warkot skierowała na moją wychowawczynię która najwyraźniej była zaskoczona jej zachowaniem, Zawsze była taka opanowana przy ludziach, a tu proszę. Musiałam odkaszleć żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Przepraszam bardzo, ale po pierwsze pani Morgan nie jest tu dla pani tylko dla pani córki, a po drugie musi tu być. - odpowiedziała spokojnym głosem
- A jeżeli ja ani moja córka nie chcemy by tu była?
- Ja chcę - odpowiedziałam stanowczo zrobiłam to tylko po to by jej dokuczyć. Zmierzyła mnie zimnym jak lód wzrokiem i usiadła choć nie spuszczała oka z kobiety która nadal wydawała się rozbawiona pomimo wcześniejszej sytuacji.     
- No to zaczynamy... - po tych słowach całkiem się wyłączyłam. Wpatrywałam się w las za oknem. Był tak spokojny, a w lekkim słońcu wyglądał tak przyjemnie. Choć po chwili moją uwagę przykuł duży pies który siedział na skraju. Przez słońce odbijając się od jego sierści nie mogłam określić czy jest rasowy czy nie. Wyglądało jakby na mnie spoglądał choć to niemożliwe bo jest tu tyle okien.
- Jak mogłaś doprowadzić się do takiego stanu - otrzeźwił mnie surowy głos matki
- A jak myślisz przez kogo to wszystko się stało - spojrzałam na nią znacząco czując nagle narastającą złość.
- Teraz się nie wykręcaj tu mi jesteś po prostu leniwa.
- No i co teraz zaczniesz się na mnie drzeć tak przy innych osobach. - warknęłam czując, że robi mi się nagle strasznie gorąco i nie mogę wsiąść oddechu. Wszystkie kartki spadły z biurka, a ja zatoczyłam się do tyłu spadając ciężko na krzesło. Przyłożyłam rękę do ust, a gdy ją odsunęłam była cała we krwi która ciekła mi z nosa.
Eve..! - ktoś do mnie podbiegł i podłożył coś by zatamować krwawienie ale nie wiedziałam kto widziałam tylko czarne plamy - Zaprowadzę ją do pielęgniarki..

Nie wiem co się działo jakbym straciła przytomność ale tak jakoś jakby nie. Pamiętam kawałek korytarza i nagle znalazłam się u pielęgniarki która kazała trzymać mi nisko głowę. Wiedziałam jeszcze z boku jedną osobę panią Morgan. Trochę to dla mnie dziwne że tak się o mnie troszczy.                  
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie dodałam XD. Przepraszam, że tag długo i jeżeli są jakieś błędy również. Na szczęście problem z tłem nareszcie naprawiłam :D

4 komentarze:

  1. Opowiadanie jest świetne!

    http://sekundy-sie-nie-licza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. S-U-P-E-R!!! JA CHCIEĆ KOLEJNĄ CZĘŚĆ ^^

    ~ Nerdzik ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszę jako anonimek ze względu na moją obecność na telefonie. Rozdziały są bardzo fajne :). Robisz trochę błędów w konstrukcji zdania, albo literówkach, ale czyta się dobrze. Po przeczytaniu LA wiem, że odnalazłam bratnią duszyczkę :D. Widać, że masz hopla na punkcie pisania i oby tak dalej! Jesteś jak nieoszlifowany diament. Jeszcze trochę a będziesz oślepiać! Pozdrawiam i życzę weny.
    Be Yourself
    P.S. zapraszam do mnie: cienkruka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieźle choć zbyt surowo traktuje matkę..mogą ją zabrać do domu dziecka :D Mimo wszystko rozdział bardzo miło mi się czytało. Pochłonęłam tekst i uznaję go za smaczny ^^
    http://hopeflyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń