niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 18

- Jestem najgorszą czarownicą na świecie... - jęczę w poduszkę Kate. Dziewczyna Głaszcze mnie po plecach uspokajająco. Znów nawaliłam. Jestem tu od dwóch tygodni, a jedyne co poprawnie udało mi się zrobić to zmienić kolor włosów i podnieść książkę. Co z tego, że latała po klasie jak ptak, ale się podniosła.
- Nie przesadzaj. Jesteś dobrą czarownicą ale musisz nauczyć się panować. Staraj się – łatwo jej mówić. Jej wszystko wychodzi. Jest białą, a jej magia jest po prostu piękna. Nie to co moja, tylko powoduje zniszczenia.
- Ćwiczę na lekcjach i dodatkowo z tą rudą jędzą i mentorką. Dziś rozsadziłam ławkę, a okno pękło na pół. I to się nazywa dobra czarownica, czy czarownica destrukcja? Jedyny plus tego to jest to, że wczoraj miałyśmy w pokoju jezioro cukierków. - zaśmiałam się na wspomnienie min sprzątaczek. Jedynie co mogłam zrobić to powiedzieć przepraszam z miną zbitego psa. Nagle ktoś zapukał do okna. Kate wstała i otworzyła.
- Co nas ominęło? - piszczy podekscytowany Max, a za nim wszedł Zack. Nasi przyjaciele od problemów. Zawsze potrafią mnie rozbawić. Max jest wysoki z włosami czarnymi jak smoła. Natomiast Zack to ciemny blondyn. Obydwoje są nieźle zbudowani. Tu chyba nie ma brzydkich chłopaków.
- Mówiłam wam byście nie chodzili po tym cholernym gzymsie! - beszta ich nadopiekuńcza Kate.
- Ależ Kat'uś... To jak mieliśmy się tu dostać? Przecież nie możemy wchodzić do Waszego skrzydła - tuli ją Max. Czasami nie wiem czy on coś do niej czuje czy jednak nie. Obydwoje się tak zawsze zachowują.
- Ominęło Was jedynie moje użalanie się nad sobą - prychnęłam pod nosem siadając.
- Och Ev.. Pogódź się z tym, że jak czarujesz coś zawsze wybucha - śmieje się Zack skacząc na mnie. - No... Już! Rozchmurz się! Rusz swój zgrabny tyłeczek. Koniec smutnienia! - ta... chłopacy są bardzo otwarci i przyjacielscy. W przeciwieństwie do mnie. Próbuję zwalić chłopaka z moich kolan ale ten siedzi uparcie.  
- Zack zejdź z moich kolan do jasnej cholery. Nogi mi odpadają, ciężki jesteś! Chcę wyjść! - jestem zła i smutna. Nie mam ochoty na żadne wygłupy. Ten zdziwiony zszedł potulnie. Westchnęłam i włożyłam buty i szarą kurtkę. Bez słowa wyszłam zmierzając w niewiadomym mi kierunku. Po prostu szłam gdzie mnie nogi poniosą. To chyba przez zbliżający się mój krwawy księżyc mam taki parszywy humor. Wzdycham, zdając sobie dopiero sprawę z tego. Cudem nie spotkałam kogoś po drodze. Może dlatego, że zbliża się pora obiadowa? Na dworze jest już chłodno, a mi nie chce się słuchać pouczania przyjaciółki gdy wychodzę bez kurtki. Ściągnęłam ją. Nie moja wina, że mi jest zawsze gorąco. To chyba wina ognia który we mnie jest choć nadal nie potrafię nad nim panować. Nic, zero. Nawet iskry nie wywołam. Kieruję się w stronę mojego ulubionego miejsca, stajni. Jest ogromna. Na dole jest miejsce dla trzydziestu koni, a góra jest cała wypełniona paszą, sianem i różnymi innymi rzeczami. O dziwo dostałam się na zajęcia z jazdy konnej, choć na razie nie było żadnej. Pamiętam jak powiedziano nam: „Konie to nie duże psy które wystarczy tylko wyprowadzić. Trzeba przy nich pracować, poświęcić im czas. Nie wyobrażajcie sobie scen jak z romansów. Tu trzeba ciężkiej pracy i zaangażowania, więc jeżeli nie boicie się pobrudzić i połamać paznokci to zostańcie, a jeżeli nie to odejdźcie i nie zajmujcie miejsc". Tymi słowami zdobyto sobie u mnie szacunek. Wchodząc do środka od razu otula mnie przyjemny zapach koni. Biorę zgrzebło i idę do boksu mojej kochanej Wan. Czarnulka rasy Fryzyjskiej. Jest dobrze zbudowana, tak jak powinna według rasy, ale i tak piękna. Wchodzę przerywając jej jedzenie.  
- Hej moja piękna – mówię podchodząc do niej. Pogłaskałam ją po pyszczku i uszach. Prycha zadowolona i bierze się z powrotem do jedzenia. Zaczynam ją czesać nucąc sobie. Bardzo mnie to uspokaja. Gdy ręka zaczyna mnie boleć odkładam szczotkę na miejsce i żegnam się z czarnulką. Nie chcę wracać do pokoju, a obiad już dawno minął. Poszłam po schodach na górną część stajni. Wskoczyłam do sterty siana i położyłam się w niej. Coś wpełzło mi na brzuch. Podskoczyłam jak opętana ze strachu. Spojrzałam w tą stronę i co zauważyłam? Rudą kulkę o imieniu Nala. Znów położyłam się i biorąc kota na brzuch. Kate ją kocha nad życie.  
- Ty też maleńka nie chcesz dziś towarzystwa? - pytam ją głaszcząc. Ta miauknęła do mnie i ułożyła się na piersi mrucząc słodko.  

Jestem w wesołym miasteczku. Uciekam. Ktoś z długim nożem biegnie za mną. Krzyczę na pomoc, ale oni jakby nas nie widzieli. Biegałam wśród ludzi by go zgubić ale na marne. On jest za mną. Chce mnie dorwać. Czemu...? Co ja takiego zrobiłam? Przyszłam tylko pojeździć na karuzelach. Potykam się i wpadam do basenu z wodą. Olbrzymie piłki z ludźmi w środku kręcą się wokół mnie. Ktoś ciągnie mnie do góry za włosy. Jęczę z bólu i się podnoszę. To ten sam mężczyzna. Ma maskę na twarzy jak z jakiegoś horroru. Płaczę widząc nóż... 

7 komentarzy:

  1. Wrócę wieczorem, obiecuję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale.
      Rozdział naprawdę bardzo dobry, podoba mi się!
      Biedna Ev:( Nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Czasem wystarczy jednak odrobina samozaparcia i zaangażowania, by osiągnąć obrany przez siebie cel. Ćwiczenia czynią mistrza. A jakaś wredna sucz wcale nie jest przeszkodą, jedynie dodatkową motywacją! Mina takiego kogoś, gdy coś ci się udaje, jest po prostu bezcenna. Wiem z własnego doświadczenia. Wysiłek i trud w to włożony naprawdę jest tego wart!
      Końcówka to sen, zgadza się? Trochę mnie nastraszyłaś.. ale teraz myślę, że to jakaś retrospekcja. Urywek z przeszłości?

      Korzystając również z okazji, zapraszam Cię serdecznie na nowy rozdział:)
      http://make-me-heart-attack.blogspot.com/2015/08/nineteen-impossible-is-possible.html

      Pozdrawiam,
      L x

      Usuń
    2. Cześć! ;3 Zapraszam Cię na nowy rozdział opowiadania You make me heart attack.
      http://make-me-heart-attack.blogspot.com/2015/08/twenty-be-careful-what-you-wish-for.html

      L x

      Usuń
  2. Końcówka bardzo intrygująca. To sen? Retrospekcja? Wizja?
    Bardzo podobał mi się fragment w stajni. Dobrze, że dziewczyna ma taką odskocznie, miejsce, gdzie może chociaż przez chwilę oderwać się od świata.

    PS. nowy rozdział na http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś!!! Ja pierdziule, jesteś!! Przecieram oczy ze zdziwienia, przyznam, ze już traciłam nadzieję, a jednak się pojawiłaś :)

    Nie wiem tylko czemu zaglądam tu tak późno :/
    Wybacz, ja jak zwykle jestem spóźniona!
    Lubię jej nieporadnośc i to, ze nie jest idealna, a wiele rzeczy po prostu jej nie wychodzi, np to z książką która fruwała po klasie jak ptak :)

    Tu chyba nie ma brzydkich chłopaków.
    Ooooo zazdroszczę jej :)
    Chłopcy faktycznie są bardzo otwarci i zabawni.
    To na końcu to był sen prawda? Dobrze zrozumiałam?
    Kurczę jeśli tak to przyznam, ze sama miałam kiedyś koszmar którego akcja działa się właśnie w wesołym miasteczku, na samo wspomnienie mam dreszcze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja serdecznie zapraszam na nowy wpis w pamiętniku Klary :)
      http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

      Usuń